piątek, 21 września 2012

Śniadaniowy lans część 2

W celebrowaniu sobotniego śniadania jestem bardzo konsekwentna. 
Poniżej zdjęcia kolejnych śniadaniowych fifaraf:


1. Naleśniki z serem feta, papryką i miętą.




 2. Słynne w internecie jajko sadzone w papryce na grzance ze szpinakiem.




3. Grzanki z awokado, szpinakiem i parmezanem plus masełko czosnkowe.




4. Poranna rewitalizacja: sałatka z roszponki, fig, karamboli z miętą, oliwą i octem balsamicznym owoce leśne.


wtorek, 11 września 2012

Mimozami...

Koniec sierpnia i początek września to okres zintensyfikowanej częstotliwości nadawania w przeróżnych stacjach radiowych tej drugiej co do "znaności" piosenki ś.p. Czesia Niemena. Utwór ten jest bez dyskusji piękny i adekwatny do obecnej pory roku. Szkoda tylko, że obwieszcza wszem i wobec koniec lata.

Dzieci do szkoły, pomidory do weków, lawenda do suszenia.

Z mojej lawendy na balkonie został już niestety susz, który zapakowałam do nieużywanej rajstopy, tworząc kilka małych lawendowo pachnących woreczków. Bardzo przyjemnie jest dostać po twarzy i nozdrzach wspaniałym i intensywnym zapachem bijącym od ręczników czy odzieży wierzchniej, zaraz po otwarciu szaf czy szuflad. Aromatyczne zioła jeszcze dają radę na balkonie ale już szykuję im miejsce wewnątrz, bo lada dzień mogą nadejść chłodniejsze dni. Tej jesieni i zimy zamiast kwiatów doniczkowych, w moim M będę miała zioła :)

Uporządkowany i przygotowany do chłodów balkon przechodzi w stan wegetacji. Swoją radosną twórczość od tego momentu będę prezentować w kuchni i w wystroju mojego M.


Krótkie przypomnienie jak to było jeszcze kilka tygodni temu:


poniedziałek, 23 lipca 2012

Dobry pomysł vs zły pomysł

Swoją potrzebę inwigilowania ludzi zaspokajam obserwując ich balkony (szok!). Stojąc pod blokiem, zwłaszcza wieżowcem, czuję się jak w sklepie z cukierkami. Fascynują mnie bowiem zarówno ciekawe, estetyczne aranżacje jak i zagracenie z oszpeceniem.

Na swym blogu rozpoczynam więc cykl "dobry pomysł / zły pomysł", podczas którego prezentować będę fajne i niefajne balkony.

Cykl rozpoczynam od mojego ulubionego, jak dotąd, balkonu mojej przyjaciółki, który zainspirował mnie do tego aby zacząć dbać o zielone otoczenie wokół siebie. Przekonał mnie, że zwłaszcza w bloku powinno nam na tym zależeć i że to nie jest żaden problem by mieć swój mały ogródek. Niniejszy balkon nie tylko posiada zioła rozmaite ale również warzywa i owoce (pomidory, ogórki, papryka, w ubiegłym roku poziomki), rośliny ozdobne i kwiaty a nawet wijący się bluszcz. Dodatkowo znalazło się miejsce na 2 leżaki oraz drobne akcesoria ozdobne.

To dobry pomysł, brawa!


środa, 18 lipca 2012

Małe, granatowe co nieco

Ciężki dzień w pracy, więc należy mi się!
Kruche słodkie podstawy do babeczek są (jak przystało na nieprofesjonalistkę) kupne. A nadzienie to już miks serka mascarpone, słodkiej śmietany i tartej mlecznej czekolady. Na wierzch oczywiście jakieś nienaturalnie kolorowe owoce, dojrzałe i słodkie jak nie wiem co. W moim przypadku, borówka amerykańska.






poniedziałek, 16 lipca 2012

Śniadaniowy lans

Śniadanie jest najważniejszym posiłkiem dnia, bla bla bla. Nie kłócę się ze zdrowotnym sensem tego sloganu ale dla mnie to najważniejszy posiłek w sobotę i niedzielę, kiedy to na jego przygotowanie mogę poświęcić tyle czasu, ile tylko sobie chcę. Nie mam nic przeciwko kanapkom z szynką i serem czy też jajkiem na twardo ale coraz więcej radości sprawia mi przygotowywanie śniadań typu "eye candy", które są proste, pyszne, kolorowe i przygotowane z produktów sezonowych. Niestety dokumentację uruchomiłam dosyć późno i na sesję nie załapały się takie rarytasy jak omlet ze szpinakiem i fetą, pierożki francuskie z fetą i miętą czy mój jak dotąd hit, grzanki z jajkiem sadzonym i zielonymi szparagami. No cóż, proszę uwierzyć mi na słowo, że dania były kosmicznie dobre a wyglądały jeszcze lepiej.

Poniżej 3 ostatnie śniadanka:



1. Fritata z zieloną fasolką, cukinią, dymką i mozzarellą.





























2. Naleśniki budyniowe z serkiem mascarpone, śmietaną i jagodami i malinami.




























3. Kurki smażone z ziołami i jajkiem.

środa, 11 lipca 2012

Lawenda na balkonie

Lato w pełni. Jest cudnie, gorąco i letnio. Owoce i warzywa na rynkach przesadzają ze swoimi intensywnymi kolorami i rozmiarami. O ile podczas weekendów urywam się za miasto (gdziekolwiek, byle z dala od widoku bloków), to niestety w tygodniu spędzam je w moim ukochano-znienawidzonym M3. Światełkiem w blokowym tunelu jest oczywiście balkon, na temat którego pieśni pochwalne prezentowałam w najpierwszym poście. Oto jak wygląda w chwili obecnej, w pełnej krasie i okazałości:



Widok ten niezwykle ułatwia mi egzystencję w betonowej puszce podczas 30 stopniowego upału. Mając do swojej dyspozycji ogromne pokłady słońca i ciepła, lawenda rośnie i pachnie jak szalona. Białe meble i jasno beżowa osłona balkonowa optycznie powiększają przestrzeń, sprawiają wrażenie lekkich i letnich. By nie było tak słodko, przy wejściu stoi sobie kaktus. Kolory, roślinność i delikatne akcesoria (np. lampion na stoliku) mają za zadanie symulować prowansalsko-śródziemnomorski klimat. Balkon jest przyjemny, udekorowany i nie przedokorowany. To wystarczy i moim zdaniem, działa. Po wyjściu na zewnątrz otaczają mnie aromaty lawendy oraz ziół. Super obserwuje się również robactwo takie jak pszczółki czy motyle zwabione przez tą liliową kusicielkę. Wieczorem włączają się turkusowe lampioniki solarne, zawieszone nad balkonowym oknem. Klimat dopełnia białe zimne wino, arbuz i koncert świerszczy. 

Pragnę uspokoić, iż suszarka na pranie oczywiście stoi również, ale z dala od widoku oczu, w rogu balkonu. Gdy suszę pranie, nakrywam je białym prześcieradłem z gumką. Ma to dwa cele: przede wszystkim sprawia, że rzeczy nie blakną, poza tym chaos suszących się różnokolorowych skarpetek, majtek i innych naprawdę lepiej wygląda zakryty białą, jednolitą tkaniną. 

1 dla mnie : 0 dla blokowiska

niedziela, 17 czerwca 2012

Zwycięzca wiosennych potraw

W kategorii "wiosenne potrawy 2012" zdecydowanie wygrywa.... chłodnik litewski! Idealnie kwaśny, buraczany, chłodny, wiosenny i perwersyjnie różowy. Chłodnik został upitraszony w największym garze, jaki miałam a mimo to nie przetrwał dwóch dni. Tworzyło go łącznie 5 osób w mojej małej blokowej kuchni a ślady z buraków z dłoni schodziły około tydzień. Było warto. Na dowód zdjęcia:



niedziela, 25 marca 2012

Umyj okna!

Kolejny wątek związany z wiosną to wielkie porządki. Bez nich, prawdopodobnie Wielkanoc byłaby odwołana. Niech podniesie rękę ten, kto od dziecka był zaciągany do szorowania przedmiotów, które jakoś mogły być brudne w pozostałe dni w roku ale na Wielkanoc musiały błyszczeć??

I mnie swojego czasu co roku ogarniał szał świątecznej czystości. Miałam nawet opracowany w Excelu plan porządków na każdy dzień, by spokojnie ze wszystkim się wyrobić. Plan realizowałam bardziej lub mniej skrupulatnie a efekt był taki, że moje M i wszystkie jego zakamarki biły czystością po oczach. Szaleństwu temu powiedziałam „dość” chyba 2 lata temu, kiedy w którąś niedzielę, czwartą godzinę z rzędu prasowałam zasłony. Fajnie jest mieć świeże i wyprasowane zasłony ale jeszcze fajniej jest odpoczywać w niedzielę po ciężkim tygodniu harówy w pracy. Osobiście uwielbiam mieć czysty dom, zwłaszcza w M, gdzie każdy, nawet najmniejszy nieporządek zabiera przestrzeń. O dom trzeba dbać, bez dwóch zdań. Niemniej niech to nie czyni z nas niewolników. Jeżeli zauważymy, że kafelki w łazienki są brudne, umyjmy je i nie czekajmy z tym do wiosny. Jeżeli nie mamy ochoty na mycie okien, nie myjmy ich. Sama nie myłam okien od prawie 2 lat i żyję. Nie dlatego, że postanowiłam zobaczyć co się stanie jak przestanę wyraźnie widzieć postaci za szybą ale dlatego, że pracowałam w weekendy i nie miałam na to czasu. A jeśli go miałam, to wolałam spożytkować go z kimś innym niż z Mr Muscle i ręcznikami papierowymi. Oczywiście będę musiała je umyć, ale udowodniłam sobie, że i bez umytych okien da się żyć i to życie jest nawet niezłe. Ceną, jaką za to zapłaciłam był rodzinny ostracyzm. W końcu, proszę drugi raz podnieść rękę, kto w tym roku  słyszał już od kogoś z rodziny „umyłaś/łeś już okna?”. Stwierdzenie "już", które zakłada to jako coś zupełnie oczywistego i nie przewiduje możliwości nie wykonania tejże czynności.

W świątecznych porządkach nie chodzi już tylko o czystość. To wszystko wina zimy, która naprawdę przesadza z tym, że trwa pół roku i prawie zawsze wszystkim daje w kość. Jesteśmy zmęczeni i znudzeni zimą. Mamy dość długich wieczorów, wszechobecnego zimna i miliona warstw jakie na siebie zakładamy. Jak tylko pojawia się pierwsza jaskółka chcemy się odciąć od zimy i zmyć ją z naszych brudnych kafelków i okien. To coś, jak topienie marzanny i odbywa się nawet w mniej więcej tym samym czasie. Z tak czystym M jesteśmy gotowi i czekamy na kolejne jaskółki by uczyniły wytęsknioną wiosnę.

Ze świątecznych porządków wybieram w tym roku sprzątanie na balkonie i sadzenie roślin oraz naturalnie mycie okien. Pewnie powinnam jeszcze wyprać firanki i zasłony ale oczywiście pod warunkiem, że znajdę czas w moim napiętym grafiku wypoczywania w weekendy. Na pewno jednak nie będę ich prasować. Powieszę mokre i niech się wyprasują pod swoim własnym ciężarem. A jak nie to chyba będę musiała nauczyć się żyć z pogniecionymi zasłonami. Mam nadzieję, że przeżyję i to, skoro przeżyłam nieumyte okna.

niedziela, 18 marca 2012

balkon wita wiosnę

Pierwszą rzeczą, która w tym roku nasunęła mi się na samą myśl o niechybnym nadejściu wiosny jest... mój balkon. Ten tak cenny kawałek powierzchni w bloku jest wciąż przez wielu ludzi z M niedoceniany. Zagracany rowerami, niepotrzebnymi sprzętami i ogólnie pojętymi śmieciami, z którymi ciężko nam się rozstać ale nie chcemy na nie codziennie patrzeć. Posiadając własne M, zwłaszcza w blokach z wielkiej płyty, każdy kawałek podłogi jest na wagę złota. Balkon to nasz mini taras, który udaje, że wcale nie jesteśmy zamknięci w klaustrofobicznych klatkach. Proponuję więc i zachęcam by zadbać o jego wygląd. Nie trzeba wiele.

Przede wszystkim proponuję odgrodzić się od wścibskich oczu i sprawić sobie osłonę balkonową. Są obecnie dostępne w wielu różnych kolorach i można ja zamówić w konkretnym rozmiarze. Wykonane są z materiału, który jest odporny na zimno i wilgoć i łatwo się go czyści. Konkurencja jest spora, więc ceny są niskie. Grzecznie proszę nie używać już plastikowych płacht. Nie są one ani specjalnie tanie ani praktyczne, a na pewno są obrzydliwe. Jak odgrodzimy się od świata, balkon jest przygotowany jak białe płótno, które możemy pokolorować różnymi ciekawymi elementami.

Zachęcam do tego, by zastanowić się, co od dawna nam się podoba. O czym zawsze marzyliśmy a nie było na to miejsca ani okazji. Jakie rośliny lub sprzęty lubiliśmy jako dzieci. Za czym mamy sentyment. Cokolwiek by to nie było, w wersji miniaturowej i w warunkach balkonowych, na pewno będzie możliwe do ekspozycji.

Ja zawsze marzyłam o białych, surowych meblach rodem z Prowansji oraz o lawendzie. Kupiłam sadzonki lawendy, po zasadzeniu powiesiłam na 1/3 długości balustrady. Następnie w sklepie ogrodniczym nabyłam drewniane, białe meble: stolik i 2 krzesła- wszystko składane. Komplet w cenie 50 zł. Z Ikei mam drobne, solarne lampiony ogrodowe, które włączają się po zmroku. Koniec końców balkon przez całą wiosnę, lato aż do późnej jesieni był zdobiony przez: jasnobeżową osłonę balkonową, długie białe drewniane donice z piękną i pachnącą lawendą, biały zestaw ogrodowy i maleńkie niebieskie światełka, bijące z lampionów. Lampka białego, zimnego wina smakowała tam najlepiej z całego domu.

Oczywiście balkon nie służy tylko celom tarasowo-rekreacyjnym. Jest to również i dla mnie miejsce użytkowe, na którym np rozwieszam pranie. Nie mam jednak w zwyczaju podwieszać go na sznurkach pod sufitem i prezentować całemu osiedlu. Suszarka z praniem stała również na balkonie, w kącie, na lewo od stolika z krzesłami. Na głównym planie prezentowały się moje ulubione elementy dekoracyjne. Moja mała Prowansja.

W tym roku, również wszystko będzie: i lawenda i światełka i meble. Dodam jeszcze inne rośliny. Kryterium ich wyboru nie jest do końca określone: przede wszystkim muszą być ciekawe, pachnące i w miarę łatwe w obsłudze. Ponadto będę wybierać z tego, co zaoferują mi ogrodnicy, którzy przyjadą na bałucki rynek. Wstępnie myślę o ziołach (mięta, szałwia, rozmaryn), szeleszczących trawach ozdobnych, owocach łatwych w hodowli takich jak poziomki lub o innych ogólnie pojętych zieleninach z masą kwiatów. Po wyborze moich nowych roślin, pojadę do mamy na wieś w poszukiwaniu rzeczy, które mogą się stać doniczkami. Stare skrzynki, koszyki, pudła. Na wsi jest tego pełno. Szkoda wyrzucać, bo zawsze się coś przyda. Część pewnie przemaluję na biało, a część zostawię w oryginalnym kolorze, jeżeli będzie ciekawy.

Mam dwie lewe ręce do pielęgnacji roślin ale uwielbiam być nimi otoczona i na nie patrzeć. Kocham słuchać jak obijają się o siebie podczas wiatru i sprawia mi niesamowitą satysfakcję, że dzięki mnie coś urosło lub zakwitło.

Wiosno, mój balkon już na Ciebie czeka!