niedziela, 25 marca 2012

Umyj okna!

Kolejny wątek związany z wiosną to wielkie porządki. Bez nich, prawdopodobnie Wielkanoc byłaby odwołana. Niech podniesie rękę ten, kto od dziecka był zaciągany do szorowania przedmiotów, które jakoś mogły być brudne w pozostałe dni w roku ale na Wielkanoc musiały błyszczeć??

I mnie swojego czasu co roku ogarniał szał świątecznej czystości. Miałam nawet opracowany w Excelu plan porządków na każdy dzień, by spokojnie ze wszystkim się wyrobić. Plan realizowałam bardziej lub mniej skrupulatnie a efekt był taki, że moje M i wszystkie jego zakamarki biły czystością po oczach. Szaleństwu temu powiedziałam „dość” chyba 2 lata temu, kiedy w którąś niedzielę, czwartą godzinę z rzędu prasowałam zasłony. Fajnie jest mieć świeże i wyprasowane zasłony ale jeszcze fajniej jest odpoczywać w niedzielę po ciężkim tygodniu harówy w pracy. Osobiście uwielbiam mieć czysty dom, zwłaszcza w M, gdzie każdy, nawet najmniejszy nieporządek zabiera przestrzeń. O dom trzeba dbać, bez dwóch zdań. Niemniej niech to nie czyni z nas niewolników. Jeżeli zauważymy, że kafelki w łazienki są brudne, umyjmy je i nie czekajmy z tym do wiosny. Jeżeli nie mamy ochoty na mycie okien, nie myjmy ich. Sama nie myłam okien od prawie 2 lat i żyję. Nie dlatego, że postanowiłam zobaczyć co się stanie jak przestanę wyraźnie widzieć postaci za szybą ale dlatego, że pracowałam w weekendy i nie miałam na to czasu. A jeśli go miałam, to wolałam spożytkować go z kimś innym niż z Mr Muscle i ręcznikami papierowymi. Oczywiście będę musiała je umyć, ale udowodniłam sobie, że i bez umytych okien da się żyć i to życie jest nawet niezłe. Ceną, jaką za to zapłaciłam był rodzinny ostracyzm. W końcu, proszę drugi raz podnieść rękę, kto w tym roku  słyszał już od kogoś z rodziny „umyłaś/łeś już okna?”. Stwierdzenie "już", które zakłada to jako coś zupełnie oczywistego i nie przewiduje możliwości nie wykonania tejże czynności.

W świątecznych porządkach nie chodzi już tylko o czystość. To wszystko wina zimy, która naprawdę przesadza z tym, że trwa pół roku i prawie zawsze wszystkim daje w kość. Jesteśmy zmęczeni i znudzeni zimą. Mamy dość długich wieczorów, wszechobecnego zimna i miliona warstw jakie na siebie zakładamy. Jak tylko pojawia się pierwsza jaskółka chcemy się odciąć od zimy i zmyć ją z naszych brudnych kafelków i okien. To coś, jak topienie marzanny i odbywa się nawet w mniej więcej tym samym czasie. Z tak czystym M jesteśmy gotowi i czekamy na kolejne jaskółki by uczyniły wytęsknioną wiosnę.

Ze świątecznych porządków wybieram w tym roku sprzątanie na balkonie i sadzenie roślin oraz naturalnie mycie okien. Pewnie powinnam jeszcze wyprać firanki i zasłony ale oczywiście pod warunkiem, że znajdę czas w moim napiętym grafiku wypoczywania w weekendy. Na pewno jednak nie będę ich prasować. Powieszę mokre i niech się wyprasują pod swoim własnym ciężarem. A jak nie to chyba będę musiała nauczyć się żyć z pogniecionymi zasłonami. Mam nadzieję, że przeżyję i to, skoro przeżyłam nieumyte okna.

niedziela, 18 marca 2012

balkon wita wiosnę

Pierwszą rzeczą, która w tym roku nasunęła mi się na samą myśl o niechybnym nadejściu wiosny jest... mój balkon. Ten tak cenny kawałek powierzchni w bloku jest wciąż przez wielu ludzi z M niedoceniany. Zagracany rowerami, niepotrzebnymi sprzętami i ogólnie pojętymi śmieciami, z którymi ciężko nam się rozstać ale nie chcemy na nie codziennie patrzeć. Posiadając własne M, zwłaszcza w blokach z wielkiej płyty, każdy kawałek podłogi jest na wagę złota. Balkon to nasz mini taras, który udaje, że wcale nie jesteśmy zamknięci w klaustrofobicznych klatkach. Proponuję więc i zachęcam by zadbać o jego wygląd. Nie trzeba wiele.

Przede wszystkim proponuję odgrodzić się od wścibskich oczu i sprawić sobie osłonę balkonową. Są obecnie dostępne w wielu różnych kolorach i można ja zamówić w konkretnym rozmiarze. Wykonane są z materiału, który jest odporny na zimno i wilgoć i łatwo się go czyści. Konkurencja jest spora, więc ceny są niskie. Grzecznie proszę nie używać już plastikowych płacht. Nie są one ani specjalnie tanie ani praktyczne, a na pewno są obrzydliwe. Jak odgrodzimy się od świata, balkon jest przygotowany jak białe płótno, które możemy pokolorować różnymi ciekawymi elementami.

Zachęcam do tego, by zastanowić się, co od dawna nam się podoba. O czym zawsze marzyliśmy a nie było na to miejsca ani okazji. Jakie rośliny lub sprzęty lubiliśmy jako dzieci. Za czym mamy sentyment. Cokolwiek by to nie było, w wersji miniaturowej i w warunkach balkonowych, na pewno będzie możliwe do ekspozycji.

Ja zawsze marzyłam o białych, surowych meblach rodem z Prowansji oraz o lawendzie. Kupiłam sadzonki lawendy, po zasadzeniu powiesiłam na 1/3 długości balustrady. Następnie w sklepie ogrodniczym nabyłam drewniane, białe meble: stolik i 2 krzesła- wszystko składane. Komplet w cenie 50 zł. Z Ikei mam drobne, solarne lampiony ogrodowe, które włączają się po zmroku. Koniec końców balkon przez całą wiosnę, lato aż do późnej jesieni był zdobiony przez: jasnobeżową osłonę balkonową, długie białe drewniane donice z piękną i pachnącą lawendą, biały zestaw ogrodowy i maleńkie niebieskie światełka, bijące z lampionów. Lampka białego, zimnego wina smakowała tam najlepiej z całego domu.

Oczywiście balkon nie służy tylko celom tarasowo-rekreacyjnym. Jest to również i dla mnie miejsce użytkowe, na którym np rozwieszam pranie. Nie mam jednak w zwyczaju podwieszać go na sznurkach pod sufitem i prezentować całemu osiedlu. Suszarka z praniem stała również na balkonie, w kącie, na lewo od stolika z krzesłami. Na głównym planie prezentowały się moje ulubione elementy dekoracyjne. Moja mała Prowansja.

W tym roku, również wszystko będzie: i lawenda i światełka i meble. Dodam jeszcze inne rośliny. Kryterium ich wyboru nie jest do końca określone: przede wszystkim muszą być ciekawe, pachnące i w miarę łatwe w obsłudze. Ponadto będę wybierać z tego, co zaoferują mi ogrodnicy, którzy przyjadą na bałucki rynek. Wstępnie myślę o ziołach (mięta, szałwia, rozmaryn), szeleszczących trawach ozdobnych, owocach łatwych w hodowli takich jak poziomki lub o innych ogólnie pojętych zieleninach z masą kwiatów. Po wyborze moich nowych roślin, pojadę do mamy na wieś w poszukiwaniu rzeczy, które mogą się stać doniczkami. Stare skrzynki, koszyki, pudła. Na wsi jest tego pełno. Szkoda wyrzucać, bo zawsze się coś przyda. Część pewnie przemaluję na biało, a część zostawię w oryginalnym kolorze, jeżeli będzie ciekawy.

Mam dwie lewe ręce do pielęgnacji roślin ale uwielbiam być nimi otoczona i na nie patrzeć. Kocham słuchać jak obijają się o siebie podczas wiatru i sprawia mi niesamowitą satysfakcję, że dzięki mnie coś urosło lub zakwitło.

Wiosno, mój balkon już na Ciebie czeka!